Wielu z Was nie wyobraża sobie niedzielnego obiadu bez…? Rosołu!

Dla jednych to „wodzianka” do wypicia z kubka, dla innych to sycąca część posiłku. Często gotuję rosół. Ten mój jest trochę inny, w 100% warzywny, mogę rzec wegański, bardzo rozgrzewający. Podaję go z makaronem i ze wszystkimi pływającymi w nim warzywami, dzięki czemu syci na długo.

W medycynie chińskiej, długo gotowany wywar nosi nazwę „zupy mocy”, co ma związek z funkcją odżywczą, ogrzewającą i wzmacniającą organizm. Dodanie przypraw, jak np.: anyż, cynamon czy goździki, podnosi termikę rosołu, który staje się bardziej rozgrzewający i zdecydowanie służy jesiennym zmarzluchom. Taki bulion wspomaga naturalną odporność organizmu, stymulując układ immunologiczny do pracy.

Kolejną rolą spożywania bulionów jest kwestia nawilżania organizmu, ponieważ zupy są świetnym sposobem na przemycenie wody w codziennej diecie. Jeśli klasyczny rosół to nie Twój smak, możesz na jego bazie przygotować każdą inną zupę, chociażby pomidorową czy ogórkową i cieszyć się zaletami cudownego wywaru.

Rosół jest posiłkiem bardzo lekkostrawnym. Wielogodzinne gotowanie powoduje uwolnienie sporej ilości składników odżywczych, witamin i aminokwasów gotowych do wchłonięcia w jelicie cienkim. Buliony gotowane na mięsie, zwłaszcza kościach czy kurzych łapkach, to wspaniałe źródło mieszaniny kilkunastu aminokwasów oraz naturalnego kolagenu, który warunkuje elastyczność tkanek, chociażby skóry. Taki rosół jest szczególnie polecany kobietom po porodzie. Nie dość, że wspaniale odżywia organizm po ciężkiej pracy jaką było dziewięciomiesięczne noszenie potomka pod sercem, to wspomaga mięśnie dna miednicy, macicę oraz mięsień prosty brzucha, aby wróciły do formy sprzed ciąży.

Rosół polecany jest również osobom zmagającym się z problemami jelitowymi: stanem zapalnym, wrzodami, zespołem jelita drażliwego, przerostem mikroflory jelitowej SIBO czy chorobami o podłożu autoimmunologicznym. Żelatyna oraz aminokwasy (glutamina, prolina, glicyna) wydzielane podczas gotowania rosołu na mięsie z kośćmi, wpływają regenerująco na nabłonek jelita. „Otulają” je od środka, ograniczając działanie czynników drażniących, a wspomagając naturalne procesy gojenia.

Mino, że rosół to cudowne pożywienie i dla większości z nas jest bezpieczny, są osoby, które powinny unikać klasycznego mięsno-warzywnego wywaru. Obecne w bulionie związki purynowe ulegają podczas trawienia rozkładowi do kwasu moczowego. Jego nadmierne stężenie we krwi może zaostrzyć objawy takich chorób jak: reumatoidalne zapalenie stawów lub dna moczanowa. Takim osobom proponuję alternatywę mięsnego wywaru, czyli rosół warzywny, z dodatkiem aromatycznych przypraw o silnym działaniu przeciwzapalnym.

Poniżej przedstawiam Wam mój przepis na domowy, wegański rosół, który smakuje pysznie, jest sycący i rozgrzewający. Mam nadzieję, że spróbujecie i przekonacie się, że niedzielny obiad wcale nie musi opierać się na daniach obfitujących w mięsne smaki.

 

Składniki:

  • 1 por
  • 1 cebula
  • 4-5 marchewek
  • 3 pietruszki
  • ½ selera
  • 1 gwiazdka anyżu
  • 1 laska cynamonu
  • 3-4 goździki
  • 3-4 kulki ziela angielskiego
  • 5 listków laurowych
  • 5 łyżek oliwy
  • 3 łyżki whiskey
  • 3 suszone grzyby
  • 1 łyżeczka lubczyku
  • sos sojowy, sól
  • makaron i świeża natka pietruszki do podania

W dużym garnku rozgrzać oliwę. Wrzucić pokrojone w spore kawałki warzywa i przyprawy. Całość smażyć na dużym ogniu, aż warzywa się zarumienią. Dolać whiskey, zamieszać i zmniejszyć ogień. Dolać 2 litry zimnej wody, dodać grzyby i lubczyk. Przykryć pokrywką i gotować na małym ogniu 3 godziny. Doprawić sosem sojowym i solą. Podawać z makaronem i pływającymi warzywami, posypać obficie natką pietruszki.

Smacznego!

 

Pozdrawiam,

Marta Makowska

Zostaw komentarz